środa, 27 kwietnia 2011

Pierwsze kroki

Noclegi
Firma opłaca nam apartament w hotelu. Składa się z trzech sypialni, salonu, kuchni i dwóch łazienek. Gdy ja przyjechałem, mój poprzednik jeszcze przez kilka dni był, ale ilość sypialni nie stwarzałaby problemu (wcześniej zdarzało się, że wszystkie trzy były wykorzystane). Tym razem jednak firma postanowiła zrobić prezent i wynająć mi osobny apartament, ale prezent miał jedną wadę - w nowym apartamencie nie było dostępu do internetu i trzeba by czekać z dwa tygodnie. Więc i tak mieszkam w starym a nowy apartament stoi pusty, bo ważniejszy od prywatności jest internet :-) Zresztą kolega i tak już ma urlop i jest na Phuket, więc za sąsiada mam tylko jego walizkę.
Hotel jest cały w stylu lekko kolonialnym, ma 28 pięter, składa się z dwóch części - typowo hotelowej oraz apartamentowej, gdzie mieszkamy my. W apartamentach widziałem, że mieszkają rodziny z dziećmi.
Zaletą starego (na 23 piętrze) apartamentu nad nowym (na 11-tym) są lepsze widoki z okna, wadą olbrzymi wentylator na dachu części hotelowej, słyszalny w pokoju.
Parę zdjęć z hotelu na Picasie.

Miejscowi
Procent cukru w cukrze, czy Malajów w Malezji stanowi 50% (w Penangu 40%). Chińczycy stanowią 25% (w Penangu 40%), jest jeszcze 10% Hindusów. Jak widać, położenie na środku azjatyckich szlaków handlowych mocno im namieszało z demografią. Do tego ze względów kulturowych i religijnych nie mieszają się z sobą, więc nie dochodzi do asymilacji. W Penangu Chińczycy są szczególnie widoczni, bo jako zazwyczaj lepiej wykształceni mieszkają w mieście a do tego Penang jest ich głównym ośrodkiem w Malezji. W mojej firmie stanowią 90% (ale z kolei w fabryce większość to Malaje). Choć co to za Chińczycy, np. taki co siedzi koło mnie (jego dziadek przyjechał z Chin) nie umie ani pisać ani czytać po chińsku, a mówić tylko trochę, tyle co się nauczył oglądając filmy. Wprawdzie każda społeczność ma własne szkoły, ale jego rodzice wysłali do szkoły angielskiej, co mu na dobre wyszło, bo teraz pracuje w międzynarodowej korporacji - choć pracują i tacy, co po angielsku słabo mówią i drugi pracownik musiał mi służyć za tłumacza (w polskim oddziale każdy musi znać angielski).Na zdjęciu młoda para (pochodzenia chińskiego) robi sobie pamiątkowe zdjęcia w chińskiej świątyni.

Religia
Malezja jest krajem muzułmańskim, ale muzułmanów jest tylko 60%. Oprócz tego 20% buddystów, 5% hindusów oraz 9% chrześcijan (katolików i protestantów). W samym Penangu muzułmanie są mniej widoczni, bo i generalnie Malajów jest tu mniej a i tylko część kobiet nosi chusty. Ale przynajmniej nie zamykają kobiet w domach, np. na dzień dobry zobaczyłem kobietę w hidżabie kierującą samoloty na lotnisku. Kobiety w hidżabach w sklepach i biurach - norma. Elektryczni muezzini nawołują do modlitwy z minaretów, ale nikt nie klęka na ulicy składać pokłonów w kierunku Mekki. Aczkolwiek w centrum handlowym zobaczyłem jak przed jakimiś drzwiami leżą buty - okazało się, że jest to pomieszczenie do modlitwy.Co niewidoczne dla oka, można wyczytać w gazetach (nawet polskich): w Malezji żadna inna religia nie może używać słowa "Allah" na określenie Boga, a tymczasem np. w Indonezji tak zwykło się tłumaczyć imię Boga chrześcijańskiego. W Indonezji mówi się bardzo podobnym językiem (różnice są bardziej polityczne niż lingwistyczne) więc Biblie sprowadzane od sąsiada cieszą się dużym wzięciem, ale są nielegalne.
Za próby nawracania na inne religie niż islam grozi kara dwóch lat więzienia.
14 lutego policja obyczajowa zatrzymała w pokojach hotelowych 40 par nie będących małżeństwami podczas akcji "Operacja Walentynki". U nas łapie się pijanych kierowców...

Pogoda
Podobno jest teraz pora deszczowa. Rzeczywiście tak wygląda, co chwilę chodzą burzowe chmury po niebie, takie, że w Polsce byłaby z nich mocna ulewa, ta chmura ze zdjęcia powyżej jest przeciętna. Wieczorami widać błyskawice strzelające między chmurami ale w sumie mało pada. Co parę dni po południu przez godzinę, czasem też widać rano, że w nocy padało. Ale w sumie patrząc po wielkości kanałów burzowych (normą są takie o głębokości dwóch metrów) to czasem musi tu nieźle padać.Temperatura wysoka, ale bez przesady, w końcu jesteśmy nad morzem. 25-30 °C, dosyć parno ale nie odczuwam tego jakoś tragicznie. Ot, tak jak porządne lato w Polsce.
Za to klimatyzacja wszędzie włączona na całego. Noszę w plecaku sweter i jak wsiadam do taksówki czy autobusu to go ubieram. W pracy też siedzę w swetrze. No ale muszą porządnie chłodzić, żeby paniom owiniętym w ubranie od stóp do głów też było chłodno.

Poruszanie się po mieście
Miasto zdecydowanie nie nadaje się do poruszania pieszo. Chodniki prowadzą właściwie tylko do najbliższego parkingu/przystanku autobusowego. I do tego trzeba cały czas uważać na otwarte kanały burzowe biegnące wzdłuż i w poprzek chodnika (te w poprzek niby są przykryte płytami, ale jak widać na zdjęciu powyżej zdarzają się dziury). Tam gdzie nie ma chodnika, trzeba iść poboczem, a ruch jest w iście arabskim stylu. Przejście przez co szersze ulice jest niemożliwe a przejścia dla pieszych lub kładki nad ulicą są rzadko, głównie przy przystankach autobusowych a więc np. raz na kilometr. Długo już nie jestem a już mi się zdarzyło widzieć, że auto się nie zatrzymało przed przejściem, gdy się zaświeciło czerwone. Chodzenie poboczem też bywa mylące, z przyzwyczajenia przechodzę na lewą stronę a tu niespodzianka, bo ruch jest lewostronny. Więc niczym kura wracam na prawą stronę.
Zresztą kto by tu chodził pieszo. Bogatsi jeżdżą samochodami, biedniejsi motorkami. Jest komunikacja miejska, autobusy bardzo eleganckie, miasto się bardzo stara zachęcić do korzystania z nich, oferując np. bezpłatną linię po ścisłym centrum albo ze stałego lądu przez most do dzielnicy przemysłowej.

Most
(na razie bez zdjęcia)
Penang jest wyspą, a ze stałym lądem łączą go promy oraz most. Most ma 13,5 km długości i jest 33-ci najdłuższym mostem na świecie. Ale nie jest bardzo spektakularny, bo składa się z wielu krótkich przęseł, najdłuższe ma 225 metrów. Ruch na nim jest spory, bo wielu pracowników dojeżdża do pracy na wyspie ze stałego lądu. W rozładowaniu ruchu nie pomogło nawet dobudowanie dwa lata temu po jednym pasie (do dwóch istniejących) w każdym kierunku. Darmowy autobus przez most też niewiele pomaga, więc trwa budowa nowego mostu prowadzącego prosto do strefy przemysłowej z pominięciem miasta. Będzie miał 24 kilometry i będzie 21-szy na świecie.

Penang
Właściwie co to jest Penang? Penang to nazwa wyspy. Dlaczego więc nie mówię, do jakiego miasta pojechałem? Bo hotel mam w miejscowości Bukit Jambul a pracuję w Bayan Lepas. A główne i najstarsze miasto wyspy nazywa się Georgetown. Ale to wiem dlatego, że kupiłem sobie mapę. W terenie od dawna nie widać granic między miastami, teraz jest to jedna wielka aglomeracja. I wszyscy mówią na nią Penang.
Jeśli nie wierzysz, wskaż na powyższym zdjęciu granicę między Georgetown a Jelutong.

Morze
Morze nazywa się Andamańskie. A konkretnie jest to Cieśnina Malakka, łącząca je z Morzem Południowochińskim. Nie, nie pływałem jeszcze, bo przy samym mieście jest brudne a na północy wyspy z kolei pełno jest meduz. Kolega wszedł raz i ma jeszcze dwie blizny. Podobno trzeba pojechać gdzieś dalej, np. na Langkawi.
Robaki
(bez zdjęcia, bo zanim zdążę złapać aparat, to już mi uciekną)
Łażą. W pracy po biurku chodził mi pająk i mrówki. A raz po powrocie z pracy zastałem w kuchni jaszczurkę. Natychmiast uciekła za szafki. Następnego dnia rano znowu ją zaskoczyłem, ale znowu błyskawicznie zwiała. Teraz już albo ucieka na odgłos moich kroków albo znalazła dziurę, przez którą weszła, bo jej nie widuję. Zresztą niezłą wycieczkę odbyła, przecież mieszkam na 23 piętrze!

Zespół nagłej zmiany strefy czasowej
Zwany z angielskiego jet lagiem. Ciężko mi idzie przestawienie się na nowy czas. Już ponad tydzień jestem a dalej mam problemy. W samolocie wprawdzie spałem sporo i to wygodnie, bo na leżąco, ale nie pomogło. Nie pomogło także zaserwowanie sobie 16 godzinnej głodówki, która niby miała nastawić zegar biologiczny. Dalej nie mogę usnąć wieczorem a do południa mam ataki senności. Przez pierwsze dni czułem się prawie jak na studiach, gdy po nieprzespanej nocce przy pisaniu projektu szedłem prosto na zajęcia.
Skutkiem tego w weekend spałem do południa i mało co pozwiedzałem, ale o tym w następnym odcinku.

Zemsta faraona
Gdybym napisał tego posta przedwczoraj, mógłbym tryumfalnie oznajmić - jem wszystko i nic mi nie jest. Szczepionka na cholerę miała także bronić w 70% przed biegunką a do tego piję miejscowe Actimele. Jednak poprzedniej nocny faraon uderzył. Jesper (współpracownik z Danii, jest tu już od trzech miesięcy) pociesza mnie, że to nie kwestia mało higienicznych warunków, bo miejscowi pracownicy biorą nas do dobrych knajp, tylko reakcja organizmu na ostre jedzenie. Właśnie w poniedziałek pierwszy raz skosztowałem naprawdę ostro przyprawionego obiadu.
Język
Oficjalnie malezyjski, ale angielski jest w użyciu codziennym. Na ulicy czy w sklepie można w ciemno gadać po angielsku, choć natrafiłem na pracownika w biurze podróży oraz u mnie w pracy, którzy od razu przepraszali, że nie mówią po angielsku (choć potem i tak coś byli w stanie wydukać na temat, więc jak widać też coś rozumieli). Za to akcent niektórzy mają okropny. Gościa w biurze podróży musiałem i po trzy razy prosić o powtórzenie zanim zrozumiałem, co do mnie mówi.
Malezyjczycy lubują się także w skrótach: KL to Kuala Lumpur, KK to Kota Kinabalu a Q to queue (kolejka).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz