Co ja też najlepszego narobiłem? Zgłosiłem się na ochotnika na dwumiesięczny wyjazd służbowy do Malezji, do Penangu. Jadę do malezyjskiego oddziału mojej firmy, do zespołu z którym współpracujemy nad nowym produktem. Będę rozwiązywać na miejscu problemy, które trudno rozwiązywać przez telefon i e-maila (pamiętajcie, że między nami jest 6 godzin różnicy czasu, więc jak oni przychodzą do pracy o dziewiątej i mają problem, to u nas jest trzecia nad ranem i muszą czekać pół dnia, aż ktoś im pomoże).
A powrotny służbowy bilet kupiłem na miesiąc później, niż kończę pracę, i jadę na urlop - w planie mam przejechać Tajlandię, Kambodżę, Wietnam i liznąć kawałek Chin, od wietnamskiej granicy do Hongkongu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz